poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 14



Czułam jak moje serce zaczyna szaleć w piersi o mało nie łamiąc mi żeber. Spojrzałam na Niall’a, nie zmienił pozycji, cały czas patrzył w podłogę, ale za to mój ojciec otworzył oczy i zaczął się rozglądać po korytarzu. Blondyn ruszył ku drzwiom po drodze chwytając moją rękę i ciągnąc za sobą. Zamknęłam drzwi i zeszłam po schodach nie spuszczając wzroku z chłopaka.
- Czemu tak się patrzysz? – zapytał przeczesując palcami swoje włosy.
- Powiedziałeś, że mnie  kochasz. Jestem w szoku. – wzruszyłam ramionami i zgarnęłam włosy opadające na moje czoło.
- Nie codziennie taki kutas jak ja wyznaje ci miłość. To oczywiste, ale nie zachwycaj się tak. – zaśmiał się i objął moją twarz dłońmi po czym złożył szybki, ale delikatny pocałunek na moim policzku.
Czułam, że się rumienię, ale jedyne co zrobiłam to przygryzłam wargę i ruszyłam przed siebie. Po chwili usłyszałam dźwięk alarmu karetki. Ciarki przeszły mi po plecach, zatrzymałam się.
- Wszystko w porządku? – blondyn zrobił kilka kroków w tył mierząc mnie wzrokiem.
- To po ojca! – krzyknęłam kiedy karetka nas mijała.
Zaczęłam biec tak szybko na ile pozwalały mi nogi.
- Zaczekaj! – Niall dogonił mnie i złapał mnie w talii jednak  ja szybko się wyrwałam.
Byłam zaledwie kilka metrów od domu do którego teraz wchodzili ratownicy medyczni. Wbiegłam po schodach i pchnęłam drzwi.
- Co się dzieje? Gdzie mój ojciec? – pytałam ciemnowłosego, młodego mężczyznę w pomarańczowym stroju.
- Za chwilę do ciebie podejdę. Poczekaj. – odpowiedział idąc w głąb korytarza.
Obserwowałam cały dom jakbym pierwszy raz tam była. Usłyszałam jęk ojca dochodzący z kuchni więc od razu ruszyłam w tamtą stronę ignorując zakazy.
- Tato? Co się stało? – weszłam do pomieszczenia i stanęłam w drzwiach bez ruchu.
Trzech ratowników klęczało dookoła nieprzytomnego mężczyzny. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Stracił przytomność. – poinformował szatyn z którym wcześniej rozmawiałam.
W tej chwili poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i wtuliłam się w tors blondyna.
- Dlaczego? To coś poważnego? – pytałam wycierając łzy ręką.
- Zadzwonił z powodu niewielkiego krwotoku z łuku brwiowego, ale rozmowa się urwała, słuchawka spadła, a my słyszeliśmy tylko jęk.
- Ale jak? Co mu jest?! – krzyknęłam zniecierpliwiona patrząc jak wynoszą mojego ojca na noszach na co Niall zareagował głaszcząc moją głowę i mocniej mnie przytulając.
- Dostał udaru.– poinformował mężczyzna wychodząc z kuchni. – Wylew. – dodał.
Pobiegłam za nim i kiedy go dogoniłam kontynuowałam pytania:
- Ale nic mu nie będzie, prawda?
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, ale nawet jeśli przeżyje... może zostać sparaliżowany. – powiedział wchodząc do karetki i zamykając drzwi.
Pojazd odjechał. Opadłam na ziemię chowając twarz w dłoniach.
- Anne. – uniosłam głowę i spojrzałam na Niall’a, który w tej chwili zajął miejsce obok mnie.
Poczułam jego dłoń na moim ramieniu, którą momentalnie zrzuciłam.
- To przez nas. – wyszeptałam.
- Nie przez nas, tylko przeze mnie. – odparł mierzwiąc swoje włosy ręką.
- Gdybym mu się nie postawiła... nie byłoby tej sytuacji! – krzyknęłam i szybko wstałam co sprawiło, że zakręciło mi się w głowie i na kilka sekund straciłam równowagę. – Zawieź mnie do niego.
- Anne. – powiedział cicho.
- Zawieź mnie! – krzyknęłam łapiąc go za rękę i ciągnąc.
- No dobra. Chodź. – zgodził się, a ja podeszłam do samochodu ojca i wyjęłam klucze z kieszeni i podałam mu je. – Czemu sama nie pojedziesz?
- Potrącę jakąś krowę. Czy coś...
- Masz rację. Krowy na to nie zasługują. – próbował rozluźnić atmosferę, jednak w żaden sposób mu się nie udało.
Po około godzinie byliśmy na miejscu. Weszliśmy do budynku i od razu podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry. Gdzie leży Paul Johnson? – zapytałam niecierpliwie stukając paznokciami o ladę.
- A ty jesteś...? – zaczęła.
- Anne Johnson. Jego córka. – oznajmiłam.
- Sala 27. – powiedziała przesuwając dużą książkę na bok.
Nie patrząc na Niall’a, który kroczył kilka metrów za mną szybko podążyłam do wskazanego pokoju. Przez szybę zauważyłam ojca podłączonego do wszystkiego co możliwe. Maszyny pikały co było bez problemu słychać. Obok niego stał szatyn, z którym poprzednio rozmawiałam pisząc coś na kartkach i pielęgniarka, która majstrowała coś przy kroplówce. Bez zastanowienia weszłam do sali.
- I jak? – zapytałam podciągając nosem.
- Nie powinno cię tutaj być. Nie można tu wchodzić. – gorączkował się.
- Ja muszę się dowiedzieć co z nim. – załkałam i usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali.
Odwróciłam się i spojrzałam na Niall’a z wyrzutem pokazując ręką, aby wyszedł.
- Claro zostaw, za chwilę podam lekarstwo, zostaw nas i zamknij drzwi.
- Oczywiście. – powiedziała blondynka z uśmiechem rozpinając guzik u góry fartucha.
Wychodząc złapała za rękaw Niall’a i jeszcze bardziej odsłoniła piersi. Odetchnęłam gdy przymknęła drzwi.
- Tak na prawdę.... to nie powinienem teraz z nikim rozmawiać, ale wydaję mi się, że dużo osób o tym nie wie. – zażartował – Stan twojego ojca jest stabilny, podamy lekarstwa, podłączyliśmy wszystkie maszyny, aby cały czas kontrolować jego stan.
- Ale on. On kiedy się obudzi? – zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Liczymy na to, że dość szybko. Wylew nie był bardzo rozległy, jednak to nie za wiele ma do rzeczy. Śpiączki trwają po kilka lat. – poinformował patrząc na pacjenta.
Ojciec był blady, na jego brwi był przyklejony niewielki plaster. Jego klatka piersiowa, która była goła ledwo się poruszała. Podeszłam do niego i dotknęłam jego dłoni, była zimna. Spojrzałam za szybę gdzie stał Niall. Nie uśmiechał się tylko popatrzył na łóżko i odwrócił się przecierając oczy.
- Jestem Lucas. – usłyszałam głos na co podskoczyłam i spojrzałam na chłopaka stojącego za mną.
- Co? – zapytałam.
- Lucas Rain.
- Ah. – zmierzyłam go wzrokiem – Anne Johnson. – chwyciłam rękę którą wystawił przed siebie.
- Ładne imię. – uśmiechnął się.
Dopiero wtedy zauważyłam, że był przystojny. Ciemne włosy były krótko obcięte, miał dość mocne rysy twarze i piękne, brązowe oczy. Jego zęby były niezwykle białe, kiedy je odsłonił na jego policzkach ukazały się dołeczki. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Puściłam jego dłoń i ruszyłam do wyjścia.
- I jak? – zapytał szorstko Niall kiedy zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek.
Odwzajemniłam pocałunek, kiedy się odsunęłam popatrzyłam na Lucasa, który zatrzymał się bez ruchu kiedy miał zamknąć drzwi. Ocknął się i przekręcił klucz, pomachał mi na pożegnanie i odszedł. 
_______________________________________
Nareszcie udało mi się skończyć ten rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba, no ale cóż... starałam się :D 
Mam nadzieję, ze na następny rozdział nie będziecie musieli tak długo czekać :) 
 
Czytasz - Komentujesz