niedziela, 26 października 2014

Rozdział 2



Leżałam na łóżku ze słuchawkami w uszach, muzyka otulała wszystkie moje zmysły, a ja wreszcie poczułam, że może być lepiej. Ojciec jeszcze nic nie mówił na temat porannej rozmowy z Martą, albo mu nie powiedziała, albo on czeka na odpowiedni moment...
- Zejdziesz na kolację skarbie? – krzyknął mężczyzna. Zerwałam się z łóżka, ściągając słuchawki i zbiegłam na dół.
- Cześć tato! Jak w pracy? – zapytałam wąchając wyśmienite zapachy – Gdzie Marta i Rachel? – dodałam mimowolnie.
- No właśnie... siadaj. – powiedział ostrym tonem.
Dostosowałam się do poleceń i zajęłam miejsce po lewej stronie stołu. Wiedziałam oczywiście co będzie tematem dyskusji więc udało mi się zauważyć, że moje palce są cholernie interesujące.
- Co się stało dzisiaj rano? – zapytał ojciec siadając po drugiej stronie i patrząc mi w twarz – Spójrz na mnie i mi wytłumacz.
- Po co? – zapytałam.
- Jak „Po co?” chcę usłyszeć twoją wersję. – odparł zniesmaczony.
- Po co? Po cholerę ci to skoro i tak uwierzysz tylko tej podłej suce! – wykrzyczałam mu w twarz po czym chwyciłam buty i wybiegłam przed dom.
- Ann! Stój! – głos cichł wraz z moimi oddalającymi się krokami.
Nie wrócę tam teraz.... może Danielle będzie w domu. Ruszyłam szybkim tempem w stronę domu przyjaciółki, a tym samym w stronę zachodzącego słońca. Hmm... jakież to romantyczne, nieprawdaż? Byłam na miejscu, poprawiłam włosy i zapukałam do drzwi.
- Witaj skarbie! – powitała mnie mama Danielle –Czego potrzebujesz?
- Jest... Danielle? – zapytałam.
- Niestety, właśnie poszła do szpitala, ciocia się źle czuje, a one są bardzo ze sobą związane. Ale mogłabyś poczekać... – przerwała – Ty płakałaś? Co się stało? – dodała pospiesznie z przejęciem.
- Nie, nic. Do zobaczenia pani Peazer. – powiedziałam odchodząc powoli.
Nie wiedziałam gdzie idę... dokąd zmierzam. Zrobiło się tak cholernie zimno. Skrzyżowałam ręce na piersiach i usiadłam pomiędzy dwoma domami, które oddzielała ulica. Chodnik był jeszcze lekko nagrzany od słońca. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać co teraz. Wyjęłam komórkę i napisałam sms-a do niego..



Schowałam telefon do kieszeni, w głowie kłębiły mi się najgorsze myśli. Co jeśli bym się nie urodziła? Co jeśli bym nie istniała? Czy mój ojciec byłby szczęśliwszy?

 ****

 Rozpoczęłam wędrówkę na północ. Nie wiedziałam gdzie moje nogi mnie zaprowadzą, chciałam po prostu iść
Poczułam czyjąś obecność. Rozglądałam się w około, ale nikogo nie dostrzegłam. Bałam się. Przyspieszyłam kroku.
- Cześć słoneczko. Nie boisz się sama chodzić o tej godzinie? W Londynie czyha na takie, piękne dziewczyny wiele niebezpieczeństw, dam Ci... 5 sekund na ucieczkę. – powiedział, starszy mężczyzna z zachrypniętym głosem wynurzając się zza krzaków.
- Odwal się! – rzuciłam, zrobił dwa kroki do przodu, ja cofnęłam się i poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
Facet przede mną przełknął ślinę, również się wycofał.
Byłam przerażona, bałam się spojrzeć do tyłu.
- Nie słyszałeś? Spierdalaj! – krzyknął chłopak stojący za mną. Znałam ten głos...
Mężczyzna znowu zanurzył się w krzaki, a ja odważyłam spojrzeć na mojego wybawiciela.
- Niall? Co ty tutaj..? – zapytałam cicho.
- Przechodziłem... Co ci kurwa odwaliło? Mógł cię zgwałcić! Jeszcze chwila i mogłaś być martwa! – krzykną, a ja poczułam się jak niesforne dziecko, które nie posłuchało rodziców.
- Ja... – zaczęłam.
- Nie tłumacz się. Chodź. – złapał mój nadgarstek i pociągnął mnie wzdłuż ulicy.
Usiłowałam się wyrwać, ale jego dłoń była tak mocno zaciśnięta na mojej ręce, że nie byłam w stanie.
- Gdzie idziemy? – zapytałam, czułam jak szybko uderzało mi serce.
Nie odpowiedział. Po pięciu minutach staliśmy przed gigantycznym domem. Był piękny, ogrodzony czarnym, metalowym płotem i obrośnięty wokół drzewami. Widać było, że nie jest nowy, ale wyjątkowo luksusowy. Niall otworzył furtkę i wskazał ręką, abym weszła do ogrodu. Poprowadził mnie do drzwi, odchylił je i zauważył niepewność na mojej twarzy.
- Nikogo nie ma. – wytłumaczył, po czym wszedł do środka i tym samym pociągnął mnie za sobą.
Czułam się głupio. Jak mogłam pozwolić się tam zaciągnąć?
- Siadaj. – powiedział wskazując dłonią wielką, białą kanapę.
Usiadłam i zaczęłam rozglądać się po domu, zatrzymując wzrok na zdjęciach rodzinnych. Mój ojciec po śmierci mamy wszystkie wyrzucił... nawet nie zapytał mnie o zdanie.
Niall przyszedł podając mi szklankę z napojem.
- To twój tato? – zapytałam wskazując na portret.
- Ta. – powiedział biorąc łyka ze szklanki.
- Jesteś do niego bardzo podobny. – powiedziałam robiąc to samo.
- Gówno prawda. Mój ojciec jest najgorszym chujem jaki istnieje. – mówił zaciskając pięści.
Zrobiłam duże oczy, ale postanowiłam, że nie będę się zagłębiać w historię jego rodziny.
- Ja.. muszę już iść. – rzuciłam wstając z kanapy.
- Ann. Chcesz tak szybko wrócić do domu, po tym jak zwiałaś? – zapytał.
- Może i nie chcę, ale tym bardziej głupio się czuję spędzając czas tutaj... z tobą. – odparłam – Poczekaj... skąd wiesz, że uciekłam?
- Nie wyglądało jakbyś wyszła na spacer. – powiedział blondyn kierując się w stronę schodów. – Chodź. – dodał.
****

Na górze było równie pięknie, wszystko było urządzone bardzo stylowo. Brązowa, drewniana podłoga idealnie komponowała się z jasno kremowymi ścianami. Po dwóch stronach korytarza co jakiś czas dostrzegałam lampki na ścianie. Niall otworzył ostatnie drzwi po prawej stronie. Podeszłam do niego i zaglądnęłam do pokoju. 
- Kurwa... - wyszeptałam.
- Coś nie tak? - zapytał - Możesz tu dzisiaj nocować. - powiedział po czym odwrócił się do drzwi po drugiej stronie.
- Niall? - spojrzał na mnie - Nie wiem dlaczego to robisz... ale dziękuję. - Powiedziałam niemal szeptem. Czułam, że się uśmiechnął.
_______________________________
Zapraszam do oglądania Trailera -> https://www.youtube.com/watch?v=0pHa6thX5rQ.
Proszę o komentarze! :)

6 komentarzy: