wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 16



Cała droga minęła w niesamowitej ciszy. Moje serce wariowało w piersi, bałam się... Tak cholernie się bałam. Szybko dojechaliśmy na miejsce, zanim Niall się zatrzymał wyskoczyłam z samochodu. Popędziłam do budynku, pchnęłam drzwi i pobiegłam po schodach do góry. Poszłam do sali w której leżał mój ojciec. Nie było go tam. Zaczęłam panikować.
- Przepraszam, ja chciałabym się zobaczyć z panem Johnsonem. – wyjąkałam do pielęgniarki dyżurującej na korytarzu.
- To nie jest teraz możliwe. – trzymała plik papierów, które cały czas kartkowała.
- Dlaczego? Co się stało? – pytałam zniecierpliwiona.
- Przeprowadzają operację. – spojrzała na mnie z uśmiechem.
- O... operację? – zająknęłam się.
Pogłaskała moją głowę i odeszła, kiedy poczułam ręce obejmujące moją talię.
- I co z twoim ojcem? – usłyszałam Niall’a i poczułam jak jego ciepły oddech obija o moją szyję.
- Operują go. – wyszeptałam powstrzymując łzy.
Chłopak obrócił mnie i zbliżył do siebie. Wtuliłam się w jego tors i spojrzałam na twarz blondyna.
- Wszystko będzie w porządku. – wymusił uśmiech.
- Cześć Ann. – odwróciłam się gwałtownie i popatrzyłam na Lucasa stojącego kawałek dalej.
- I jak? Wszystko jest okey?! – zapytałam.
-Operacja będzie trwała jeszcze przynajmniej dwie godziny. Wcześniej raczej niczego się nie dowiesz. – podsumował poprawiając włosy.
- Chcesz coś do picia? – zapytał Niall głaszcząc mój policzek.
- Kawę. – powiedziałam obserwując jak chłopak odchodzi.
- To twój chłopak? – zapytał Lucas pokazując abym usiadła na krzesło w poczekalni po czym usiadł koło mnie.
- Wiesz... to skomplikowane. To znaczy. Ugh... nie.
- Czy on jest gejem? –zapytał wprost na co się zmieszałam.
- N..nie. – odparłam.
- Cholera.
- Coś się stało? – popatrzyłam na twarz chłopaka.
- Nic.
- A ty jesteś?
- W innym wypadku już bym cię podrywał. – oznajmił poruszając ramionami.
Niall podszedł do nas i podał mi kawę o którą prosiłam.
Ułożyłam usta w bezgłośnym „dziękuję” i chwyciłam kubek. Chłopak usiadł i położył dłoń na moim ramieniu.
- To ja już pójdę. – powiedział Lucas puszczając do mnie oczko.
Kiedy kawałek odszedł Niall spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Dlaczego on cię podrywa? – jego oczy miały odcień nieba w trakcie burzy przez co na plecach poczułam ciarki.
- Jest gejem, bardziej interesujesz go ty. – powiedziałam cicho, starając się zachować spokój i wzięłam łyk gorącego napoju. – Ale jesteś... zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny. Czemu miałbym być? – poruszył ramionami. Wyglądał na całkowicie poważnego, po czym na jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
Zbliżył swoje usta do moich i złączył je w namiętnym pocałunku. Jego język przedarł się pomiędzy moimi zębami po czym jego dłoń znalazła się pod moim pośladkiem, druga na tali. Bardzo powoli podniósł mnie i umieścił na swoich kolanach. Zaprzestaliśmy kiedy brakło nam tchu, czułam że moje policzki były czerwone, ale to dlatego że obściskiwanie się w miejscach publicznych nie było dla mnie niczym normalnym. Jednak tego potrzebowałam. Moje serce biło szybko kiedy usiadłam na swoje miejsce i oparłam głowę o ramię blondyna.
- Kocham cię. – wyszeptałam, położył dłoń na moje udo i potarł je powoli.

***

Usłyszałam krzyki na końcu korytarza. Przestraszyłam się i gwałtownie wstałam.
- Ann? – zapytał Niall chwytając mnie za rękę.
Nie odezwałam się. Pobiegłam wzdłuż korytarza powstrzymując płacz.
- Co się dzieje? – zapytałam pielęgniarkę, która stała naprzeciw sali z której dobiegały krzyki.
Wskazała mi okno, które było niezasłonięte. Lekarze biegali w około łóżka, na którym leżał mężczyzna. Mężczyzna, który był moim ojcem. Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je, ale Niall powstrzymał mnie przed wejściem tam.
- Proszę zamknąć drzwi! – krzyknął doktor do pielęgniarki, która szybko wykonała polecenie.
- Ale mój tato! – panikowałam.
- Ciiii.... – uspokajał mnie chłopak przytulając mnie, kiedy ja nie przestawałam płakać.
Zaprowadził mnie na poprzednie miejsce. Byłam przerażona, cały czas się trzęsłam i nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Ty jesteś Anne Johnson? – zapytał szczupły, starszy facet w okularach stojąc nade mną.
- Tak.
- Zapraszam do mojego gabinetu. – wstałam, a Niall za mną, jednak powstrzymałam go i poprosiłam aby został.
Nie wiedziałam co się dzieje. Szłam za lekarzem układając czarne scenariusze. Otworzył drzwi od gabinetu, przytrzymał je uśmiechając się i wskazał abym weszła.
- Czy on...? – zapytałam, jednak przerwał mi głośny szloch który mimowolnie z siebie wydałam.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.
- Zawsze tak mówicie. Chcieliście żeby... żeby on....
- Umarł? – dokończył – Nie. Naprawdę się staraliśmy. To była zbyt skomplikowana sytuacja. – tłumaczył.
Wybiegłam z pomieszczenia i skierowałam się do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze po czym chwyciłam je i po chwili wylądowało z hukiem na podłodze krusząc się na miliony kawałków. Oparłam się o ścianę i osunęłam w dół, usiadłam na podłodze i schowałam twarz w dłoniach nie przerywając płaczu.
Do łazienki wbiegł lekarz, pielęgniarka i Niall. Uderzył pięścią o płytki na ścianie.
- Panno Johnson. Czy wszystko jest w porządku? – zapytał lekarz.
- Właśnie umarł mi ojciec, a wy pytacie się czy jest w porządku?! Przecież jest zajebiście! – krzyczałam.
- Uspokój się! – głos Niall’a odbijał się od ścian.
Moje serce o mało nie stanęło. Patrzyłam na niego zaskoczona ocierając łzy które płynęły po moich policzkach. Pielęgniarka podała mi dłoń, a ja ją chwyciłam dziękując za pomoc. Niall nic nie powiedział. Pogłaskał moje plecy, a ja wyszłam z toalety razem z kobietą trzymającą moja rękę. Zaprowadziła mnie do pokoju pielęgniarek, kazała usiąść i połknąć jakieś tabletki na uspokojenie.

***

Trzy godziny później Niall odwiózł mnie do domu. Nie miałam siły rozmawiać, więc droga minęła w ciszy.
- Wejdziesz? – zapytałam cicho kiedy Niall zatrzymał samochód przed moim domem – Ja... ja nie dam rady sama tam...
- Wejdę. – przerwał.
Wysiadł z samochodu i skierował się w moją stronę, otworzył drzwi po stronie pasażera pokazując abym wysiadła. Wymusiłam ponury uśmiech i stanęłam na chodniku po czym wtuliłam się w ramię blondyna, który zamknął drzwi i poprowadził mnie do mieszkania. 
 

1 komentarz: