Przekręciłam klucz w zamku zamykając drzwi od środka i
podążyłam w głąb mieszkania razem z blondynem, który cały czas obejmował mnie w
pasie. Nadal byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że jedyna tak bliska osoba
mogła po prostu umrzeć. Po moich policzkach co kilka sekund spływała świeża
łza.
- Jesteś głodna? – głos Niall’a wyrwał mnie z zamyślenia.
Nawet nie poczułam kiedy ode mnie odszedł aby oprzeć się o
blat kuchenny.
Zaprzeczyłam ruchem głowy i zaszlochałam siadając na
krześle.
- Skarbie ciiii... – uspokajał mnie chłopak, jednak to nic
nie dało. Schowałam twarz w dłoniach mając szczerą nadzieję, że do mnie
podejdzie.
Owszem... podszedł. Spojrzałam na niego przez szpary
pomiędzy palcami, a on złapał moje dłonie przenosząc je na swój kark. Po czym
zaczął namiętnie całować moje usta. Jego ręce spoczęły na moich pośladkach, bez
oporu podniósł mnie i zaczął iść w stronę schodów.
- Kocham cię... – wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
Niall wszedł po schodach i otworzył drzwi do mojego pokoju,
gdzie postawił mnie na ziemię. Pocałunki ustały, a my staliśmy jak wryci
zachowując ciszę.
- Niall.... – powiedziałam cicho.
- Tak? – zapytał chłopak kładąc dłoń na moim policzku
ocierając ostatnie łzy.
- Ja też cię kocham. – wyszeptałam tuląc się do jego torsu –
I chciałabym... to znaczy.
Blondyn patrzył na mnie zdezorientowany.
-Zamieszkasz tu ze mną? – zapytałam.
Uśmiechnął się i ponownie złączył nasze usta po czym położył
mnie na łóżku i zrobił to samo wskazując abym się do niego przytuliła.
****
Rano obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się
przez niedokładnie zasłonięte okna. Podniosłam głowę i spojrzałam na śpiącego
Niall’a leżącego obok mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie patrząc jak bezbronnie
wygląda.
- Cześć śliczna. – na jego zachrypnięty, zaspany głos ciarki
przeszły mi po plecach.
Chwyciłam komórkę leżącą obok mojej głowy i sprawdziłam
godzinę, było już po jedenastej. Zauważyłam nieodebrane połączenie, więc
odblokowałam komórkę.
- Moja babcia dzwoniła do mnie cztery razy. – powiedziałam cicho
– Pewnie chodzi o pogrzeb, muszę oddzwonić.
Pokiwał głową i schował głowę w pościel, kiedy ja wybierałam
numer. Przyłożyłam telefon do ucha po czym czekałam kilka sekund słuchając
jakiejś okropnej muzyczki.
- Anne? – słysząc głos
babci wyszłam z pokoju.
- Cześć babciu. –
powiedziałam cicho.
- Jak się czujesz
kochanie?
- Nie najgorzej. –
podsumowałam rozczesując włosy palcami.
- Pogrzeb będzie za
tydzień. Już wszystko załatwiłam. Przyjadę i cię zabiorę...
- Co?! – krzyknęłam zdezorientowana.
– Gdzie mnie zabierzesz?
- Przecież nie możesz
mieszkać sama w Londynie. Zabieram cię do Sydney.
- Ale...
- Nie ma żadnego ‘ale’...
Zamieszkasz ze mną.
- Babciu... –
powiedziałam błagalnym tonem.
- Do zobaczenia
skarbie.
Rozłączyłam się dalej patrząc na komórkę, która teraz była
mokra przez moje łzy. Nogi się pode mną załamały i usiadłam na schodach cicho
szlochając. W tej samej chwili usłyszałam otwierające się drzwi od mojego
pokoju. Szybko wytarłam łzy i zeszłam na dół jak gdyby nigdy nic.
- I jak? Kiedy pogrzeb? – zapytał Niall podchodząc od tyłu i
chwytając moją talię.
- Za tydzień... – powiedziałam unikając jego spojrzenia.
- Chcesz żebym przyszedł?
- T.. tak. – pokiwałam twierdząco głową.
Pocałował mój policzek i oznajmił, że pójdzie się umyć, a
potem skoczy do McDonalnd’a po jakieś śniadanie. Kiedy chłopak wyszedł z domu
poszłam wziąć gorący prysznic i się przebrać. Po czym zadzwoniłam do Danielle.
- Słyszałam co się
stało! Tak mi przykro! – krzyczała mi do ucha.
- Wszystko okay.
Dzięki. – powiedziałam masując ucho.
- Na pewno? – dopytała
zapewne wnioskując po moim tonie, że coś jednak jest nie tak.
- Na... to znaczy nie.
Nic nie jest okay. – podsumowałam siadając na krzesło. – Babcia chce mnie
zabrać do Sydney.
- To super. –
oznajmiła. – Na jak długo?
- Na stałe...
- Co?! – krzyknęła Dani
na co aż podskoczyłam.
- Moja reakcja była
podobna.
- Kiedy wyjeżdżasz? –
zapytała nerwowo.
- Za tydzień, po
pogrzebie.
- Niall wie?
- Nie wie jeszcze...
proszę nic mu nie mów. Chcę mu powiedzieć, ale.... – tłumaczyłam.
- Zrób to na balu! –
przerwała.
- Bal? – zapytałam.
- Bal zimowy. Jak
możesz nie pamiętać o takich rzeczach?
- Mój ojciec nie żyje,
a ty mi każesz myśleć o balach? – zapytałam z niedowierzaniem.
- No tak. Przepraszam.
– powiedziała cicho. – Ale musisz iść... Razem z Niallem.
Blondyn właśnie wszedł do domu.
- Jutro jedziemy po
sukienkę! – krzyknęła podekscytowana.
- Dobra. Do
zobaczenia. – zakończyłam rozmowę.
Podeszłam i przytuliłam Niall’a, który rozpakowywał zakupy.
- Wziąłem dla ciebie chicken burgera, frytki i Mcflurry.
- Nie zjem tyle. – oznajmiłam chwytając bułkę i siadając na
krzesło. – Tak w ogóle to w sobotę jest ten bal zimowy. Bardzo chciałam na
niego iść.
- Są jeszcze bilety? – zapytał.
- Właściwie... ja mam, bo kupiłam kilka tygodni temu. –
powiedziałam przeżuwając moje ‘zdrowe śniadanie’.
- Załatwię dla siebie, ale na pewno chcesz iść? Bo w takiej
sytuacji...
- Na pewno. – rzuciłam nie pozwalając mu dokończyć.
- W takim razie. W porządku.
__________________________
Coraz mniej komentarzy.
Jeszcze ktoś czyta?
Nie wiem czy jest sens kontynuować bez czytelników.
Czytasz - Komentujesz
wspaniały !
OdpowiedzUsuńczekam na next misiu :*
Mmmm fajny xD Plisss niech ona nie jedzie xD
OdpowiedzUsuńranisz mnie ciulu :c
OdpowiedzUsuń