Kilka razy nocą budziłam się z nadzieją, że to wszystko było
tylko koszmarem. Około godziny 7 usłyszałam jak ktoś łomocze się do moich
drzwi. Wstałam, przetarłam oczy, spojrzałam na moją twarz w toaletce. Przez
rozmazany makijaż wyglądałam jak panda, ale nie fatygowałam się aby go zmyć.
Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz.
- Już wiesz? – zapytał mężczyzna wchodząc do pokoju.
- Wiem... o czym? – chwyciłam wacik higieniczny i mleczko do
demakijażu.
- Czyli Niall Ci nie powiedział? – ojciec podrapał się po
głowie. – Cholera. Miałem nadzieję, że nie ja będę musiał ci to powiedzieć.
- Nie wspominaj o tym gnoju. – wypowiedziałam przez zęby.
- Ten gnój jak go nazwałaś. Może słusznie, może nie... on
jest..- zaczął.
- Co jest?! – krzyknęłam rozpaczliwie.
- Jest twoim bratem. – dokończył.
- Co? – usiadłam na łóżko kryjąc twarz w dłoniach.
Kurwa... brat? To jakiś żart, prawda?
- Ty. Proszę powiedz, że to nie prawda. – załkałam
spoglądając na tatę, który zbliżył się do mnie – Jak?
- Anne. To było. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć. –
powiedział. – Ja. Ja zdradziłem twoją matkę z Maurą. Co prawda było to
nieumyślne i przypadkowe, ale tak wyszło.
- Oh – to jedyne na co mnie było stać pomiędzy podciąganiem
nosa.
- Ale. To znaczy to może być jednak dziecko Bobby’ego. –
tłumaczył – Może to nie prawda. Nie robiliśmy testów. Ale nie chcę abyś się z
nim spotykała to jak...
- Idź stąd. – wyszeptałam.
- Co? – zapytał mężczyzna.
- Nie chcę cię widzieć. Jak mogłeś zdradzić matkę? Jesteś
obrzydliwy! – rzuciłam się na łóżko i zaczęłam coraz głośniej szlochać.
***
Przez tydzień nie chodziłam do szkoły, miałam wywalone na
wszystko i wszystkich. Nawet Danielle, chociaż była u mnie kilka razy, nie
wpuściłam jej co sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Prawie nic nie
jadłam, a kiedy wzięłam coś do ust to w większości przypadków to po prostu
zwracałam. Ciągle chciało mi się płakać, a te łzy zmywały barwy świata, który
najzwyczajniej bladł. Czułam cholerną pustkę w środku. Nie było już nikogo na
kim mi zależało.
Nadeszła niedziela. Odważyłam się wreszcie aby gdzieś wyjść.
Zaplanowałam strój, delikatnie się pomalowałam i zaplotłam włosy w warkocz.
Stanęłam przed lustrem w moim pokoju i ściągnęłam koszulkę cały czas w nie patrząc. Widocznie
schudłam. Kości miednicze były bardzo ładnie zarysowane, tak samo wyglądały
żebra. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Ale w tej chwili poczułam
na sobie czyjeś spojrzenie. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na balkon.
Chwyciłam koszulkę zakrywając moje ciało. Za oknem zauważyłam znajomą twarz.
Blond włosy były rozczochrane, jak zawsze. Czarne rurki, czerwona koszula w
kratę, wysokie, białe trampki i... brak uśmiechu. Co było nie podobne do
Niall’a.
Po chwili patrzenia na siebie na wzajem przez szybę po moim
policzku spłynęła łza. Podeszłam bliżej i chwyciłam za klamkę. Niall popchnął
drzwi i po chwili jego usta znalazły się na moich. Odepchnęłam go, ale po
chwili wtuliłam się w jego tors. Potrzebowałam tego.
- Nie możemy. – wyszeptałam.
- Przepraszam. To ja miałem ci to powiedzieć. – odparł –
Przez moje słowa jeszcze bardziej cierpiałaś.
- Czy te słowa... – zaczęłam – Były szczere?
- Gdyby były szczere nie było by mnie tutaj. – pocałował
moje czoło.
Odwróciłam się od niego unikając jego dłoni, które
rozpaczliwie próbowały mnie złapać.
- Niall. To jest kazirodztwo! – krzyknęłam czując jak do
moich oczu napływają łzy.
- No tak. Teraz powinienem cię chronić... przed złymi
wyborami, przed beznadziejnymi muzykami, przed nieodpowiednimi chłopakami... –
wyliczał.
- Przestań. – powiedziałam wymuszając lekki uśmiech po czym
usiadłam na krześle.
- Czyli mamy udawać, że nic pomiędzy nami nie było, zgadłem?
– zapytał, słyszałam jak zacisnął gardło.
Miała wrażenie, że za kilka chwil ujrzę jak płacze. Jednak
tak się nie stało. Może chciał dać dobry przykład siostrze...
- Jest inne wyjście?
- Zróbmy test DNA. – poruszył ramionami – Jestem pewny, że
nie jesteśmy spokrewnieni.
Popatrzyłam w sufit powstrzymując się od uwag.
- A co jeśli jesteśmy? – zapytałam.
- No cóż. To się będzie zaliczało do kazirodztwa. –
powiedział podnosząc kąciki ust i usiadł na łóżku.
Drzwi od pokoju uchyliły się. Mój ojciec wkroczył do pokoju
patrząc na mnie z wyrzutem.
- Co on tu robi? – zapytał spokojnie.
- Dzień dobry. – powiedział blondyn nie ukrywając
rozbawienia. – Zapomniał pan jak mam na imię?
- Nie zgrywaj się Niall. – powiedział przez zęby cały czas
patrząc na mnie. – Możesz mi odpowiedzieć?
- Chciał zobaczyć siostrę. – powiedziałam sarkastycznie.
- Ahh tak. – pokiwał głową ojciec – A może chce również
zobaczy drzwi? Ale od strony zewnętrznej.
- To bardzo miłe z pana strony. – powiedział Niall wychodząc
za drzwi.
Mężczyzna rzucił mi szybki spojrzenie i wyszedł z pokoju.
Zerwałam się z krzesła i pobiegłam za nimi.
- Tak traktujesz swojego syna? Może mnie też wyrzucisz? –
pytałam patrząc jak mój ojciec prowadzi Niall’a wzdłuż korytarza – Czemu nic
nie mówisz?
- Zamknij się Anne! – warknął przymykając oczy.
- Dlaczego? Wstyd ci? Wstyd, ze zdradziłeś matkę? – łzy
napłynęły mi do oczu. – Nie wiem jak
mogłeś jej to zrobić, ona cię kochała! Jesteś obrzydliwy!
Poczułam jak dłoń uderza o mój policzek. Opadłam na ziemię i
spojrzałam w górę. Mój ojciec stał nade mną wpatrując się w swoją rękę, kilka
sekund po tym zauważyłam bardzo gwałtowny ruch Niall’a. Przestraszyłam się i
zamknęłam oczy, kiedy je otwarłam blondyn podał mi rękę, którą od razu
chwyciłam.
- Jak? Co? – pytałam pocierając dłonią głowę.
Mój ojciec stracił przytomność, miał rozwalony łuk brwiowy,
ale szczerze mówiąc nie wydawało się to poważne skaleczenie, tylko małe
draśnięcie.
- Chodź. – wyszeptał Niall i przyłożył usta do moich.
- Ja. – przerwałam spokojnie – Dlaczego to robisz? Żeby
kiedy już dowiemy się, że jesteśmy rodzeństwem wszystko się rozsypało. –
odwróciłam się plecami do chłopaka robiąc kilka kroków przed siebie.
- Nie.
- To po co? – dopytałam ze łzami w oczach.
- Bo cię kocham...
_________________________
Strasznie przepraszam wszystkich, którzy czekali na nowy rozdział. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)