Niestety weekend już się skończył.
Nadszedł poniedziałek.
Zmora każdego ucznia. Zmusiło mnie to, żeby wstać i wyłączyć budzik leżący na
moim biurku. Starałam się jak najszybciej pozbierać i zeszłam na dół. Przeszłam
przez kuchnię jedynie biorąc jabłko do ręki i wyszłam z domu.
Po kilkunastu minutach szybkiego marszu zza innych budynków
wyłoniła się szkoła.
- Hej Dani. – powiedziałam machając do przyjaciółki stojącej
po drugiej stronie schodów.
- Ann! Bosko wyglądasz! Te buty! – odparła patrząc na moje
szpilki.
W dalszym ciągu zastawiałam się w jaki sposób udało mi się
dotrzeć do szkoły nie zaliczając ani
jednej wywrotki. Rzadko zdarzało mi się nosić takie ubrania. Kiedyś trzeba
zacząć...
- Dzięki. – odpowiedziałam zakładając włosy za ucho. – Co
masz pierwsze?
- Hm... chyba
biologię. – Danielle wzruszyła ramionami.
- Ja mam matmę. Chodź.. odprowadzę cię. – rzuciłam
szturchając go lekko w ramię .
Głupio się czułam przyciągając spojrzenia wszystkich. Nie
tylko chłopaków. Miałam wrażanie, że 80% dziewczyn miało ochotę mnie rozerwać.
Jednak... mogłabym się do tego przyzwyczaić.
- Nie znoszę cię. – powiedziała Danielle przystając przy
klasie nr 16.
- Co ja takiego zrobiłam? – zapytałam komicznie robiąc
głupią minę.
- Spójrz. - wskazała
ręką osoby siedzące za mną. – Oni wszyscy patrzą się na ciebie.
- Dani. Daj spokój.... – powiedziałam uśmiechając się - Do
potem.
Dotarłam do klasy matematycznej najszybciej jak to było
możliwe. Po dzwonku zajęłam swoje miejsce i razem z innymi uczniami oczekiwałam
przyjścia nauczycielki. Zdziwiło mnie to, że obok mnie zastałam puste miejsce.
Harry zwykle był szybciej ode mnie.
- Dzień dobry. Strona 25. – powiedziała p. Montgomery
wchodząc do sali.
- Przepraszam za spóźnienie! – krzyknął chłopak w loczkach
wbiegając do pomieszczenia.
- Siadaj Styles i nie zgrywaj się. – odpowiedział uśmiechem
i zajął swoje miejsce.
- Hej. Nieźle wyglądasz. – powiedział szeptem otwierając
podręcznik.
W odpowiedzi jedynie uniosłam lekko kąciki ust.
Wszystkie lekcje potwornie się ciągły. To znaczy... tak było
aż do historii sztuki, kiedy jedno z krzeseł w sali zajmował nie kto inny niż
Niall Horan.
****
Całą przerwę siedziałam w łazience, bałam się, że się
skompromituję do czego byłam zdolna. Wywalę na środku sali, potknę o czyjś
plecak lub po prostu powiem coś głupiego..
Wyszłam z łazienki i prawie spóźniłam się na lekcję,
wchodząc do sali kilka sekund przed panem Smith. Usiadłam przy oknie i
rozglądnęłam się po sali, mój wzrok zatrzymał się na wysokim blondynie
siedzącym trzy ławki za mną. Niall wyglądał jak zwykle świetnie. Bordowa
koszula w kratę odsłaniała biały T-shirt pod nią oraz umięśnione ramiona,
zwykłe, jasne jeansy z dziurami na kolanach i białe Conversy. Niby przeciętny
strój, myślę, że na kim innym nie byłby a tak efektowny i nikt poza Niallem nie
wyglądałby w nim aż tak dobrze. Podniósł wzrok i zauważył, że się na niego
gapię, po czym puścił mi oczko tym samym wywołując u mnie rumieńce. Odwróciłam
się w stronę tablicy z szerokim uśmiechem.
- Kogo dzisiaj zaprosimy do tablicy? – zapytał nauczyciel
spoglądając na mnie.
Nie, nie dzisiaj proszę....
- Panno Johnson jest pani dzisiaj przygotowana?
- Nie... to znaczy.. – zaczęłam tłumaczenie.
- Mogę ja?! – odezwał się za mną znajomy głos.
- Horan? Dobrze się czujesz? – zapytał Smith.
- Wyśmienicie, dlatego chętnie dzisiaj odpowiem. – odparł
Niall wstając z ławki i kierując się w stronę tablicy.
Przechodząc koło mojej ławki rzucił mi porozumiewawcze
spojrzenie i położył karteczkę na moją książkę.
Rozwinęłam papier cały czas kontrolując czy wzrok
nauczyciela nie jest zwrócony na mnie. Na nim widniał bardzo starannie napisany
tekst.
„Nie musisz dziękować
tylko bądź dzisiaj pod stadionem o 16. Proszę.”
Popatrzyłam na chłopaka i lekko poruszyłam głową
odpowiadając na jego prośbę. On uśmiechnął się pod nosem i w dalszym ciągu
kłócił się z nauczycielem, że to Jezus namalował obraz „Ostatnia Wieczerza”.
Pokręciłam głową z uśmiechem i zaczęłam bazgrolić po zeszycie.
****
Kiedy lekcja się skończyła szybko wróciłam do domu. Była
godzina 15 więc od razu zaczęłam przygotowywać się do spotkania. Ojca nie było
w domu, zastałam tylko karteczkę informującą, ze poszedł na spotkanie w sprawie
pracy.
Poprawiłam makijaż, czarne legginsy zamieniłam na wygodne,
ciemne rurki, a kremowy sweterek, na turkusową koszulkę z dekoltem układającym
się w literę „V”. Wyprostowałam włosy, co sprawiło, że teraz swobodnie opadały
na ramiona i założyłam na głowę beanie z napisem „Hate you”. Spojrzałam na
zegarek, chwyciłam skórzaną kurtkę i wsunęłam stopy do wysokich butów po czym
wyszłam z domu.
****
Na miejscu byłam 5 minut przed czasem, cały czas patrzyłam
na ekran mojej komórki. Po chwili poczułam bardzo mocny, ale przyjemny zapach
męskich perfum. Ktoś zasłonił mi oczy, przygryzłam wargę i próbowałam nie zarumienić
się.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział chłopak.
- Dzięki, ale niestety nie mogę powiedzieć, że ty też,
albowiem cię nie widzę. – powiedziałam.
- Nie zgrywaj się piękna. – odparł Niall odsłaniając mi oczy
i odwracając mnie twarzą do niego.
- No... może być. – stwierdziłam zmierzając go wzrokiem.
- Mówiłem. Nie zgrywaj się. – powiedział ostrym tonem
przytwierdzając mnie do wysokiej barierki i zbliżając usta do mojej szyi.
Drażnił się ze mną lekko szczypiąc skórę swoimi zębami, po
czym robiąc w tym miejscu malinkę i dmuchając w nią chłodnym powietrzem dzięki
czemu poczułam ulgę.
- Niall... – powiedziałam urażona – Jak ja to schowam?
- Nie chowaj. To kara. – odpowiedział z uśmiechem chwytając
mnie za rękę i prowadząc wzdłuż barierek.
Wydęłam usta i pozwoliłam się prowadzić wysokiemu
blondynowi. Mimo to, że byłam w wysokich butach i tak był dużo wyższy ode mnie.
Nie przeszkadzało mi to.
Po kilku chwilach dotarliśmy do parku. Często tam
przychodziłam i rozmyślając ze słuchawkami w uszach spacerowałam po jego
uliczkach. Usiedliśmy na jednej z wolnych ławek, na przeciwko nas siedziała
młoda kobieta z dzieckiem w wózku i rozmawiała przez telefon. Niall gapił się
na nią chamsko aż wreszcie wstała i odeszła klnąc głośno do urządzenia, które
nadal znajdowało się blisko jej ucha. Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Tak więc... – zaczęłam – Dlaczego tak ci zależało na tym
spotkaniu? – zapytałam spoglądając w pomarańczowe liście leżące na ziemi.
- Chciałem cię przeprosić. – powiedział – Zachowałem się...
jak dupek i jestem tego świadomy, ale musisz mi to wybaczyć.
- Muszę? – zrobiłam wielkie oczy i popatrzyłam na niego.
- Musisz. – powtórzył.
Uśmiechnęłam się ukazując dołki w policzkach, wstałam i
zaczęłam iść przed siebie, Niall po kilku sekundach mnie dogonił, złapał za
rękę i pociągnął tak, że przestrzeń między nami można było mierzyć w
milimetrach po czym skradł mi szybki, ale namiętny i czuły pocałunek.
Staliśmy jeszcze przez chwilę w takiej pozycji i patrzyliśmy
sobie głęboko w oczy.
- Hej! Papużki! – razem z Niallem nerwowo się odwróciliśmy,
ku nam zbliżało się dwóch chłopaków z naszej szkoły.
Wyższy – w kręconych włosach, uśmiechnięty i jak zawsze
przyjaźnie nastawiony, Harry. Drugi z nich był niewiele niższy, czarne włosy
były lekko zmierzwione, miał na sobie jeansową katanę to chyba był Zayn.
- Cześć. – powiedział nieco smutniejszym tonem Niall tworząc
sporą odległość pomiędzy nami, ale nie puszczając mojej ręki.
- Przeszkodziliśmy wam? – zapytał Zayn mierząc mnie
wzrokiem.
- Może. – odparłam.
- Zajmiemy wam tylko chwilkę! – krzyknął Harry – W następnym
tygodniu organizuję domówkę, może wpadniecie? Razem?
- Nie jestem przekonany czy... – zaczął Niall zmieszany.
- Ja uważam, że to całkiem niezły pomysł. – przerwałam
blondynowi i zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- To super. – powiedział bez entuzjazmu czarnowłosy chłopak.
– Spadamy? – zapytał patrząc na Harry’ego.
- Masz rację. Nie będziemy przeszkadzać. Ale obściskujcie
się w bardziej intymnych miejscach. – rzucił chłopak w loczkach oddalając się
od nas.
- Spieprzaj. – dopowiedział Niall. – To na czym
skończyliśmy? A tak...
Zbliżył się do mnie, zamknęłam oczy i poczułam jak chłopak
ściąga czapkę z mojej głowy i nieco się
oddala.
- Ej! – krzyknęłam.
- Fajna. – powiedział Niall oglądając czapkę.
- Spadaj dupku! – rzuciłam pospiesznie ruszając w stronę
blondyna.
W tej chwili poczułam czyjś wzrok na moich plecach.
Odwróciłam się, ale nikogo nie dostrzegłam.
- Co się stało? – zapytał chłopak.
- Wydawało mi się.... – zaczęłam – Nie ważne...
____________________________________
Jej to już 5 rozdział :D Cieszę się, że jeszcze ktoś zagląda na ten blog... przzynam, że gdyby nie moja przyjaciółka zapewne ten rozdział by się nie pojawił, więc dziękuję Patrycjo, że mnie do tego w pewnym sensie zmusiłaś, chociaż Ty pewnie stwierdzisz, że "zachęciłaś" byłoby lepszym określeniem ;D
Proszę o komentarze, postaram się koło wtorku dodać następny rozdział ^^
Haha wiem coś na temat takiego ''Zachęcania'' sama tak robiłam z moją przyjaciółką kiedy pisała bloga ale to dla dobra sprawy heh no nic a co do rozdziału mego boski, poprostu kocham ten rozdział eee co ja mówie kocham tego bloga jest suuper!! a więc do następnego ~ :D ~
OdpowiedzUsuńOMG !! pisz, pisz i do wtorku .. buziaki <3
OdpowiedzUsuńJEju, bardzo podoba mi się twój blog ! Wspaniale piszesz, nie mogę doczkać się następnego rozdziału ;D Jeśli chcesz to możesz,też zajrzeć do mnie --- > 1dforeverofnever.blogspot.com <3333
OdpowiedzUsuńSuper na serio świetnie piszesz nie moge sie doczekać nexta!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
OdpowiedzUsuńPowiedz swojej przyjaciółce, że ją uwielbiam! Rozdział zajebisty, nie mogę doczekać się kolejnych. Mam nadzieję że będę się pojawiały co kilka dni, ale i tak będę tu codziennie ; )
OdpowiedzUsuńW imieniu przyjaciółki dziękuję i zapraszam do czytania jej ff http://my-dreams-one-direction.blogspot.com/
UsuńJa również dziękuję i będę się starała dodawać rozdziały jak najczęściej :*
Na pewno wpadnę ;)
Usuńczekam na next
OdpowiedzUsuń